wtorek, 8 listopada 2011

Część I

 
Cichutkie kliknięcie oznajmujące nadejście sms-a obudziło mnie, choć dźwięk był ledwo słyszalny. Zresztą w nocy wszystko jest głośniejsze niż zazwyczaj.
Przetarłam wierzchem dłoni oczy i wymacałam komórkę leżącą na nocnym stoliku. Rozsunęłam telefon, mrużąc oczy przed jasnym światłem ekranu, zerkając na godzinę. Była 03:28. Odczytałam krótką, lecz bardzo dziwną wiadomość.

„Proszę, uratuj mnie i otwórz okno, teraz.”

Mój mózg spał jeszcze w najlepsze, dlatego musiałam trzy razy przeczytać sms-a od nieznajomego nadawcy, by zrozumieć treść.
Mozolnie przekręciłam się na drugi bok i z trudem wstałam z łóżka, wkładając kapcie. Chwiejnym krokiem podeszłam do okna, otwierając je szeroko, jednocześnie wyglądając.
„Ten ktoś” kto przysłał mi wiadomość zwinnym ruchem przeskoczył przez parapet lądując miękko na dywanie. Lecz to nie był normalny skok. W ruchach był niczym tygrys: szybki i czujny.
Stałam jak sparaliżowana, czekając aż oczy przyzwyczają mi się do mroku, mrugając szybko. Nim zdążyłam cokolwiek zauważyć, znalazłam się w objęciach mężczyzny – taka silna nie mogła być kobieta – który zakneblował mi usta dłonią.
Jego siła przerażała mnie. Choć wiedziałam, że nie uda mi się uwolnić, jednak zaczęłam się szarpać i wyrywać, oczywiście nadaremnie.
Przycisną mnie jeszcze bardziej do swojego ciała i pochylił się nade mną tak, że czułam jego ciepły oddech na szyi.
-Nawet tego nie próbuj, kochanie – szepnął mi wprost do ucha dziwnym tonem głosu. - Nic od Ciebie nie chcę, po prostu muszę się tutaj jakiś cza ukryć, dobrze?
Kiwnęłam tylko głową, jakby mogło być inaczej, ale ile czasu miałam tak spędzić w jego „uścisku”? Jakby czytał mi w myślach, powoli przesunął dłoń odsłaniając mi usta kierując ją w stronę skroni, następnie opuścił dłoń.
Nie wiem dlaczego, ale zaufałam mu i nawet nie poruszyłam się, nie zaczęłam krzyczeć. Nic. Sama byłam zaskoczona ze swojej reakcji, jednocześnie nocny gość także wydał się zdziwiony.
Podszedł do drzwi, które oczywiście były otwarte i wyjrzał na korytarz, a następnie cichutko je zamkną, przekręcając klucz. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na mnie, mierząc wzrokiem od stóp do głów.
Zrobiłam kilka kroków do tyłu, zatrzymując się wtedy, gdy poczułam chłodną fakturę szafki. Nie odrywałam wzroku od nieznajomego, musiałam być czujna, przecież w pokoju byłam sam na sam z okropnie silnym i co dziwne, strasznym mężczyzną.
-Ależ Weroniko nie masz się czego bać, nie zrobię ci krzywdy – powiedział z uśmiechem na twarzy i usiadł na łóżku, spuszczając głowę, jakby się nad czymś zastanawiał.
Skąd wiedział jak mam na imię?
Przed kim się ukrywał?
Skąd wiedział, że tutaj mieszkam?
I skąd miał mój numer telefonu?
Czekałam na jakieś wyjaśnienia, cokolwiek, ale niczego się nie dowiedziałam, milczał jak grób, a moja wyobraźnia z każdą chwilą podsuwała mi najgorsze z możliwych obrazy.
Obmyślałam jakiś plan ucieczki z pokoju, obudziłbym brata, a on zrobiłby coś z tą sytuacją, z nieznajomym. Lecz ku mojemu nieszczęściu, drzwi były zamknięte na klucz, a mężczyzna zapewne był równie szybki, jak i silny. Upewniłam się czy dalej patrzy w podłogę, a kiedy tak było ruszyłam pędem w kierunku drzwi, modląc się w duchu, żeby mnie nie dopadł.

niedziela, 6 listopada 2011

Wstęp.

Kilka słów wstępu.
No to tak. Tutaj będę zamieszczała ( co tydzień ) moje opowiadanie, czy coś w tym stylu.
W wolnych chwilach piszę i będę tutaj zamieszczała moją twórczość w weekendy. Na początku nie będzie to coś nazbyt ciekawego, ale nie zrarzajcie się tym, dobrze?
Rozpocznę pisanie za tydzień, dzisiaj nie mam na to czasu. ;p